Ajaak – FC Uwolnić Barabasza 2:0 (0:0)
Pierwszoligowy terminarz 7. kolejki został zainaugurowany pojedynkiem Ajaak z Uwolnić Barabasza. Mecz niezwykle trudny dla obydwu drużyn, pełen walki i skutecznych interwencji bramkarskich. Już sam fakt, że zawodnicy zeszli do szatni przy bezbramkowym remisie świadczy o solidnym przygotowaniu się drużyn do tej potyczki. Szczelna defensywa z pewnością była kluczowym elementem tego zaciętego widowiska. Narastająca wraz z upływem czasu dramaturgia tworzyła presję nawiedzającą głowy każdego gracza, iż jeden błąd mógł zadecydować o końcowym wyniku. Gdy w 34. minucie Damian Hora dał Ajaak prowadzenie nerwowa atmosfera coraz bardziej się podgrzewała. „Barabasze” chcąc jak najszybciej odrobić stratę rozluźnili swoje szeregi, co w 40. minucie gospodarze wykorzystali po raz drugi. Grzegorz Nguyen Khac podwyższył przewagę przybliżając Ajaak do upragnionego zwycięstwa. Goście dwoili się i troili, aby urwać cenne rywalowi choćby punkt, lecz finalnie fatalna passa szóstej przegranej z rzędu najwidoczniej nie chce uwolnić „Barabaszy” z jej więzów.
KS Kreple Ochojec – Stara Gwardia 11:4 (4:3)
O tym, że piłka nożna bywa przewrotna i nieprzewidywalna przekonali się niedzielnego popołudnia zawodnicy ze Starej Gwardii. Co prawda w starciu z Kreplami Ochojec nie byli faworytami, lecz to oni przez pierwszy kwadrans narzucili rywalowi własne warunki. Trzybramkowe prowadzenie dzięki dubletowi Arkadiusz Kępy oraz trafieniu Kamila Muchy dostarczyło „Gwardzistom” ogromnej dawki pewności siebie. Pewności, która z czasem zaczynała zanikać, gdy do piłki dochodził Piotr Makowski. Jego dwie bramki, w 15. i 18. minucie, nie tylko przywróciły Kreplom nadzieje, ale przede wszystkim zmniejszyły dzielący zespoły dystans. W 20. minucie kolegów w euforię wprawił Marcin Żurawski, a tuż przed przerwą swoje trzecie trafienie do puli dorzucił Makowski odwracając losy spotkania o 180 stopni. Druga połowa była całkowicie odmiennym obrazem gry. Ochojczanie z impetem rzucili się na bramkę rywala zadając mu cios za ciosem. Gospodarze znokautowali przyjezdnych nie pozostawiając na nich suchej nitki. Makowski w ostatecznym rozrachunku skompletował sześć goli notując przy tym trzy asysty, z kolei Żurawski popisał się hat-trickiem. Dla „Gwardzistów” niedowierzających w to, co się stało trzema trafieniami mógł się pochwalić Kępa. Kreple wykorzystując potknięcie Chelsea Kenzo wskoczyli na fotel wicelidera, tymczasem Stara Gwardia w dolnej części tabeli, lecz tuż nad strefą spadkową.
FC Internationale – MKS Balkony 5:4 (3:2)
Żywiołowe widowisko nieoczekiwanych zwrotów akcji konfrontujące FC Internationale z MKSem Balkony zostało zakończone zwycięstwem Ukraińców 5:4. Gospodarze udanie weszli w mecz strzelając gola już w 4. minucie. Ivan Vatamaniuk powtórzył swój wyczyn po kwadransie gry, dzięki czemu lider mógł czuć się powoli bezpiecznie. W 20. minucie Grzegorz Brzyski przełamał radość rywala. Lecz w 23. minucie Yevhenii Litwinskyi błyskawicznie kwituje gości odsyłając ich na należyty spoczynek. Po zmianie stron Ukraińcy uderzyli z przytupem za sprawą bramki Oleksandra Kovalenko. Wydawałoby się, że MKS już się nie podniesie, ale do końca spotkania pozostało jeszcze sporo czasu. W 37. minucie Szymon Kurek dał drugiego gola MKSowi. Vatamaniuk w 43. minucie popisał się świetnym przeglądem pola asystując przy bramce Rostyslava Fanha. Nie mający nic do stracenia goście wyłożyli karty na stół, by rozpocząć walkę z czasem. Na efekty nie musieliśmy czekać, bo w 46. minucie Kamil Bartoszek oraz Bartek Makoś szczęśliwie znaleźli się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Zminimalizowanie wyniku okazało się finalnym rezultatem końcowym, wobec czego tym razem MKS Balkony został zmuszony uznać kapitulację lidera. FC Internationale bez porażki mknie przez pierwszoligowe boiska, MKS z kolei w samym środku tabeli, na szóstej lokacie.
Crazy Boys 24 – Drive Shaft 3:8 (1:4)
Crazy Boys 24 nadal bez trzech punktów w obliczu swoich ligowych rywali. Paweł Olszewki stał się katem gospodarzy zapewniając Drive Shaft kolejny komplet punktów, a sobie podwójny hat-trick. Goście zdobyli boiskową przewagę zarówno w pierwszej, jak i drugiej części spotkania nie tylko skutecznie zamykając stworzone przez siebie akcje, ale kontrolując przebieg gry. Gospodarze gole zaczęli zdobywać tuż przed przerwą i zaraz po niej, na listę strzelców dwukrotnie trafił Wojciech Kolus. Jeszcze w 44. minucie Krzysztof Rawiak skierował piłkę w światło bramki, lecz jedynie tym akcentem zmniejszył rozmiar porażki ufundowany przez Drive Shaft. Bramkową pulę wraz z Benedyktem Janikowskim uzupełnił Bartłomiej Leszner, dzięki czemu Drive Shaft umocnił się na czwartym miejscu depcząc po piętach Chelsea Kenzo i Kreplom Ochojec. Crazy Boys 24 niestety nadal zamykają ligową stawkę z jednym punktem.
KS Silesia Katowice – Chelsea Kenzo 2:2 (1:2)
Silesia Katowice wciąż szuka zwycięstwa, lecz rywale nie rozpieszczają i zrobią wszystko, by urwać katowiczanom cenne punkty. Jednakże w starciu z Chelsea, to Silesia zaskoczyła wszystkich stawiając opór faworytowi tego spotkania. Goście już w 2. minucie podnieśli rękę w zwycięskim geście obejmując prowadzenie po strzale Jakuba Łukaszka. Wyrównanie padło w 14. minucie po podaniu Adrian Wajsa i skutecznym wykończeniu akcji przez Jakuba Tomczaka. Lecz Silesia remisem długo się nie nacieszyła, bo Artem Nazola szybko uciszył kibiców drugą dla Chelsea bramką. Dowiezione do przerwy prowadzenie zostało utracone zaraz po zmianie stron. Katowiczanie rzucili się do odrabiania strat, a gola na wagę złota, jak się potem okazało, zdobył w 29. minucie Krzysztof Dudek. Silesia zwykła marnować swoje szanse potykając się na własnych błędach i tracąc w ten sposób niezbędne oczka, jednakże tego wieczoru jej zawodnicy stanęli na wysokości zadania stawiając dzielnie rywalowi czoła. Chelsea próbowała przedrzeć się przez szczelną defensywę gospodarzy, ale Adrian Wajs był niezawodny niejednokrotnie ratując kolegów z opresji. Zwycięski remis z pewnością ucieszył gospodarzy zajmujących siódmą lokatę, z kolei Chelsea może czuć niedosyt, bo utrata punktów pozbawiła ją fotelu wicelidera.
Skład Węgla i Papy Katowice – Nikisz Thunders 7:5 (3:3)
Pełen dynamiki pojedynek oraz ostrej wymiany ciosów zagwarantowali nam piłkarze Składu Węgla i Papy Katowice oraz Nikisz Thunders. Zaczęło się niewinnie od dwubramkowego prowadzenia gospodarzy po golach Adama Lagi i Michała Węgrzyna. Zaskoczeni przebiegiem sytuacji goście uderzyli z kontrataku i taka strategia przyniosła oczekiwane efekty. Nikisz miał swoje pięć minut, które spożytkował we właściwy sposób. Mikołaj Polok stał się głównym autorem trzech akcji odmieniających losy spotkania. Najpierw w 7. minucie sam skierował piłkę do siatki, po czym asystował przy golach Michała Wowera w 8. oraz Wiktora Sidło w 11. minucie. Nieoczekiwany obrót sprawy z pewnością wytrącił z rytmu rywali, którzy dopiero tuż przed przerwą zdołali za sprawą Michała Męczeńskiego doprowadzić do wyrównania. Chwila głębokiego oddechu, by na drugą połowę wyjść z wolną od presji głową i ustabilizować grę. S.W.i.P. rozpoczął walkę z przytupem dzięki bramce Krzysztofa Szymały. W 36. minucie Męczeński oddalił zagrożenie, lecz Nikisz ani myślał się poddawać. Goście ponownie weszli na wyżyny swoich umiejętności solidnie naprzykrzając się gospodarzom. Gol Igora Szewczyka w 41. minucie oraz celny strzał niezawodnego Poloka minutę później przywróciły na tablicy wyników remis. Rosnąca coraz bardziej dramaturgia napędzała tempo widowiska, tym bardziej po trafieniu Leszka Jańczyka w 45. minucie. Twarda walka potęgowała emocje, obie strony ofensywnie kontrowały pole karne rywala, lecz ostatecznie to katowicka ekipa zeszła z murawy z podniesioną ręką. Gwoździem do trumny był gol Szymały w końcówce spotkania, który postawił mocnym akcentem kropkę nad „i”. Skład Węgla i Papy Katowice po 7. kolejce na miejscu siódmym, Nikisz pomimo bojowego nastawienia nadal bez punktów okupuje przedostanie miejsce.