1 LIGA: Pierwsze zwycięstwa Silesii Katowice i Crazy Boys 24. „Sokoły” silniejsze od „Gołębi”

Ajaak – Crazy Boys 24  5:8 (1:1)

Terminarz 1 ligi został zainaugurowany przez Ajaak i Crazy Boys 24. Obie drużyny niezbyt dobrze wkroczyły w wiosenną rundę, dlatego też do przewidzenia było, że zawodnicy dostarczą nam niemałej dawki wrażeń. W pierwszej połowie byliśmy świadkami ostrożnej, zapobiegawczej gry, która zakończyła się zaciętym, jednobramkowym remisem po golach Jacka Borysa z 11. minuty oraz Sebastiana Gajdzika w 20. minucie. Ale przecież kto nie ryzykuje nie pije szampana i z takiego założenia na murawę po przerwie wyszły obie ekipy. W 27. minucie jako pierwszy strzelecki festiwal rozpoczął Paweł Pluszke, lecz kolejne trzy minuty należały do Ajaak. W 29. Dawid Zborowski doprowadził do wyrównania, a chwilę później Krzysztof Regiec podwyższył wynik. W 33. minucie Mateusz Adamczyk przywrócił remisowy stan, ale Ajaak nie pozwalało odebrać sobie kontroli i dzięki dwóm bramkom Wojciecha Szczepaniuka powiększyło przewagę. W 39. minucie Adamczyk zdobył niezwykle ważnego gola przywracającego Crazy Boys nadzieje. Ostatnie dziesięć minut to pokaz istnego szaleństwa gości, którzy stawiając wszystko na jedną kartę ruszyli na przeciwnika z ofensywną szarżą. A tą w 42. po raz trzeci rozpoczął Adamczyk. Po nim do siatki trafiali Krzysztof Rawiak i Pluszke, zaś w 46. minucie pierwszy w sezonie triumf swojej drużynie oraz świetny indywidualny występ czwartym golem przypieczętował Adamczyk. Do puli dołożył jeszcze trzy asysty. Jego znakomita postawa poprowadziła Crazy Boys 24 do wyjścia z czerwonej strefy kosztem niedzielnych rywali. Dopiero po trzech porażkach przyszło gościom tego spotkania zasmakować zwycięstwa zrodzonego w kroplach potu.

PKS Gołąb Ławki – Falcons  5:7 (4:4)

Jednym z ciekawszych wydarzeń była powietrzna konfrontacja pomiędzy „Gołębiami” a „Sokołami”. Zawodnicy z impetem rozpoczęli spotkanie i już po dwóch minutach doczekaliśmy się pierwszego gola dla PKSu autorstwa Tomasza Wentkowskiego. Goście potrzebowali dziewięciu minut, by doprowadzić do remisu. Nie minął kwadrans gry, a rezultat na tablicy zmieniał się jak w kalejdoskopie. Bartosz Pilarek dla ekipy z Ławek oraz Tomasz Grzegorczuk wraz z Tomaszem Golasowskim dla Falcons zmusili bramkarzy do wyjmowania piłek z siatki. W 20. i 23. minucie Wentkowski kompletuje hat-tricka przechylając szalę na korzyść PKSu. Jeszcze tuż przed przerwą Falcons zdołali odpowiedzieć trafieniem Patryka Paszka doprowadzając tym samym do remisu. Pełna dramaturgii pierwsza część bitwy po zmianie stron już nie była tak obfita w bramki. Zespoły nieco uspokoiły tempo, jednakże dynamicznych akcji nie brakowało. Druga odsłona zdecydowanie należała do przyjezdnych, którzy cierpliwie i przede wszystkim skutecznie przeforsowali mury obronne PKSu. W 38. minucie sygnał do boju dał Grzegorczuk, dwie minuty po nim przewagę powiększył Jakub Dobias. Zawodnicy z Ławek nie zamierzali składać broni, a bramka Wentkowskiego w 43. miała przywrócić wiarę w uratowanie choćby punktu. Wszelkie nadzieje gospodarzy pogrzebał w 49. minucie Paszek rzutem na taśmę gwarantując zwycięstwo dla Falcons. W pojedynku powietrznym „Sokoły” okazały się silniejsze od „Gołębi”, choć bitewny kurz i pióra unosiły się jeszcze przez dłuższy czas.

MKS Balkony – Gladiators  1:5 (0:2)

W hicie 4. kolejki MKS Balkony musiał uznać wyższość lepiej dysponowanych tego dnia „Gladiatorów”. I choć starcie było wyrównane, to goście wykazali się większym przeglądem pola oraz precyzją i co najważniejsze skutecznością prowadzącą w efekcie do ważnego zwycięstwa. „Czerwoni” potrzebowali kwadransa, by objąć prowadzenie po strzale Mourada Lemraniego i asyście Briana Guadalupe. Guadalupe ponownie stworzył zagrożenie pod bramką Mariusza Leśkiewicza w 23. minucie stając się współautorem gola Recepa Polata. Skromna zaliczka Gladiators po przerwie została zminimalizowana przez Grzegorza Jezierskiego, ale Polat po raz drugi znalazł się w odpowiednim miejscu powiększając przewagę swojej drużyny. Balkony dwoiły się i troiły, lecz szczelna defensywa rywali nie pozwoliła się zaskoczyć. Gladiators pokazali zęby jeszcze w końcówce meczu. Najpierw w 43. minucie do protokołu meczowego wpisał się Walid Mossie, a niedzielne dzieło zwieńczył tuż przed gwizdkiem sędziego Jose Carlos Bejines, któremu asystował niezwykle aktywny tego wieczoru Guadalupe. MKS Balkony za pucharową burtą na szóstym miejscu, Gladiators na fotelu wicelidera ze świetną passą i kompletem punktów.

1FC Katowice – Drive Shaft  2:8 (1:3)

Drive Shaft szybko wyciągnął wnioski z poprzedniej kolejki i do starcia z 1FC Katowice przystąpił z optymistycznym nastawieniem. Zaangażowanie oraz determinacja były widoczne od pierwszych minut, bo już po pięciu minutach Mateusz Olek dwukrotnie celebrował swoje bramki. Katowiczanie zdołali odpowiedzieć dopiero w 18. minucie trafieniem Macieja Pająka, lecz ostatnie zdanie w tej części gry należało do Bartłomieja Lesznera i jego ekipy. Druga połowa to koncertowe rozdanie gości, którzy całkowicie zdominowali każdy sektor boiska i sukcesywnie pogrążali rywala. Jako pierwszy, tuż po przerwie, na listę trafił Lubomyr Melnyk. W 35. i 36. minucie po dwójkowej akcji Olka z Bartoszem Balińskim dublet zanotował Baliński. Natomiast w 40. i 42. grę na swoje barki wziął duet Melnyk – Leszner, w efekcie czego Leszner mógł skompletować hat-tricka. Zaskoczone przebiegiem sytuacji 1FC stać było jedynie na drugiego gola Tomasza Bilskiego, ale był to jedynie strzał ocierający łzy rozpaczy po sromotnej klęsce. Pomimo porażki katowiczanie w środku tabeli, na siódmej lokacie. Drive Shaft powędrował na trzeci schodek podium.

KS Silesia Katowice – Globetek  6:1 (2:1)

Trzy porażki z rzędu wystarczyły, by Silesia Katowice podwinęła rękawy i do meczu z Globetekiem przystąpiła w bojowym nastawieniu. Wiara w zwycięstwo napawała gospodarzy optymizmem, gdy Maciej Kocjan już w 7. minucie dał prowadzenie swojej drużynie. Ten sam zawodnik podwyższył wynik po kwadransie gry. Gola kontaktowego, i jak się potem okazało honorowego, Globetek zdobył w 20. minucie po celnym strzale Valeriija Krynytskyi’ego. Druga odsłona to całkowite przejęcie inicjatywy przez katowiczan, którzy narzucili własne warunki gry oraz kontrolowali przebieg spotkania. Po zmianie stron pokaz umiejętności strzeleckich zademonstrowali Bartosz Stolarski i Paweł Brosz, oboje uzbierali dublet. Silesia po 4.kolejce wróciła na właściwie tory i powędrowała na ósmą lokatę, Globetek niezmiennie szuka pierwszych punktów w rundzie wiosennej.

KS Kreple Ochojec – SOCCER BARBERSHOP No Name Team  4:6 (2:4)

SOCCER BARBERSHOP No Name Team nadal niepokonany na pierwszoligowym podwórku. W niedzielę podopieczni Marcela Posta zamykali terminarz zaplecza Ekstraligi pojedynkiem z Kreplami Ochojec. Gościom wystarczyło jedenaście minut, by objąć bezpieczne prowadzenie – po dwóch bramkach Michała Kwiatkowskiego oraz trafieniach Marcina Hanuska i Jakuba Termina – stawiające ich na wygranej pozycji. Kreple obudziły się po kwadransie gry i dzięki golom Łukasza Bartosza oraz Piotra Makowskiego mogli zejść do szatni z cieniem nadziei na wywalczenie cennych punktów. Początek drugiej odsłony zawodów to powtórka z rozrywki, gdzie No Name Team ponownie błyskawicznie otwiera wynik. Bramka Termina w 29. minucie powiększyła przewagę. Trzy minuty później niezawodny Makowski zmniejsza dystans dzielący rywali, który w 37. niweluje Patryk Wojda. Goście skutecznie odpierali ataki ochojczan nie pozwalając sobie na błędy mogące odwrócić losy spotkania. Kreple jeszcze w 50. minucie za sprawą Krzysztofa Szpaczyńskiego zdołały ostatnim tchem zminimalizować rozmiar przegranej.