EKSTRALIGA: Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C. pokonuje Firmę ZK Grzybowice i zasiada na ligowym tronie. Fatum nie opuszcza AC Bogucic

7.Kolejka:

PGG Hajery – Rolet Lux Falcons  7:5 (2:3)

Poświąteczny rozruch rozpoczęły zespoły PGG Hajerów i Rolet Lux Falcons. Obie drużyny chciałyby jak najszybciej opuścić dół tabeli, lecz by to osiągnąć niezbędne są punkty. A tych w tej rundzie na chwilę obecną ciężko szukać, dlatego jak nie powalczyć o nie z rywalem, który dzieli podobny los. Pierwsza połowa należała do gości, którzy prawie przez dwadzieścia minut dyktowali warunki gry. Gole dające prowadzenie strzelili po dwóch asystach Jakuba Dobiasa – Patryk Paszek i Paweł Kwiatkowski. Hajery obudzili się dopiero w 19. minucie dzięki Łukaszowi Borkowskiemu. Błyskawicznej odpowiedzi trzy minuty później udzielił sam Dobias, lecz i jego radość została ostudzona chwilę potem przez Pawła Konopińskiego. Skromną przewagę „Sokołów” po przerwie powiększył Eryk Buchalik i goście coraz bliżej byli pierwszego w rundzie wiosennej zwycięstwa. Jednakże PGG nie zamierzali się poddawać i póki piłka w grze gryźli murawę, by wywalczyć choćby remis. Waleczna postawa w 30 oraz 38. minucie przyniosła dwa kolejne gole Borkowskiego przywracające meczową równowagę. Na trybunach zawrzało, bo to spotkanie dopiero zaczęło się rozkręcać. W 40. minucie Kamil Stalmach odzyskuje prowadzenie dla „Falconsów”. Niestety dla nich tym akcentem ich rola w tym meczy się zakończyła, bowiem ostatnie dziesięć minut to pokaz umiejętności strzeleckich gospodarzy. W 41. minucie Maksymilian Roguła wyrównuje bitwę przywracając kolegom nadzieje na korzystny wynik. I ten pojawił się w 46. minucie, gdy czwarte trafienie zanotował Borkowski. Bolesną kropkę nad „i” postawił w 50. minucie Denis Przybyła finalnie pieczętując PGG Hajerom cenny triumf. „Sokoły” z siódmą porażką z rzędu godzą się z ligowym spadkiem, natomiast Hajery będąc na ósmej lokacie ciągle zuchwale spoglądają w górę tabeli zza czerwonej linii.

Chelsea Kenzo – No Name Team Katowice  3:16 (1:11)

Spotkanie pomiędzy Chelsea Kenzo a No Name Team Katowice od samego początku przybrało jednostronny charakter. Już pierwsze minuty pokazały, że drużyna z Katowic jest doskonale przygotowana, prezentując agresywną i precyzyjną grę w stosunku do osłabionych kadrowo gospodarzy. No Name Team od początku kontrolował przebieg meczu, szybko budując przewagę i nie dając przeciwnikom żadnej przestrzeni na rozwinięcie skrzydeł. Pierwsza połowa zakończyła się miażdżącym wynikiem 11:1, Chelsea Kenzo zdołała zdobyć zaledwie jeden gol, za sprawą Mateusza Białasa. Jednak to było zdecydowanie za mało wobec konsekwentnej defensywy i bezlitosnych kontrataków rywali. Po zmianie stron spotkanie nieco się uspokoiło, nie było bramkowych fajerwerków, ale i tak No Name Team Katowice dyktował warunki gry. Gospodarze nie mając nic do stracenia zdołali postawić się faworytowi, dzięki czemu ta część meczu mogła być bardziej wyrównana. Na listę strzelców w szeregach Chelsea wpisali się Kacper Kucharczak i ponownie Białas. Tymczasem najskuteczniejszymi strzelcami ekipy Marcela Posta z czterema golami byli Michał Król oraz Tomasz Golly, który do puli dorzucił jeszcze cztery asysty. Ponadto hat-trickiem między innymi występ zamknął Nikita Mozheiko. No Name Team znokautował piątą w tabeli Chelsea aż 16:3 przerywając tym samym konkurentowi passę czterech meczów bez porażki, natomiast triumfatorzy będąc na trzecim miejscu zrównali się punktami z drugą Firmą ZK Grzybowice.

FC Internationale – Stara Gwardia  3:3 (2:1)

Jedyny remis w 7. kolejce Ekstraligi podzielił punktami FC Internationale i Starą Gwardię. Pierwsza połowa tego zaciętego boju należała do Ukraińców, którzy po golach Mukhamedaliego Auyelbeka, Nazara Korolevycha i Yaroslava Savenko prawie do przerwy dominowali nad rywalem. Dopiero tuż przed nią Adrian Frańczak wybudził w zespole śpiący potencjał dając nadzieje na lepszą drugą część. I tak też się stało, bo po zmianie stron „Gwardziści” rozegrali inne spotkanie, a największy udział w późniejszych jego losach miał niezastąpiony Frańczak. Jego drugie trafienie w 30. minucie zmobilizowało gości do jeszcze cięższej pracy. Jej owoce mogli zbierać w 48. minucie, gdy po podaniu Frańczaka Eugene Grui rzutem na taśmę wyrywa Ukraińcom potencjalny triumf. Remis wyszarpany w dramatycznych okolicznościach uratował Starą Gwardię przed wpadnięciem do czerwonej strefy. FC Internationale z niedosytem musi zadowolić się jednym oczkiem i na chwilę obecną plasuje się na szóstej pozycji.

Firma ZK Grzybowice – Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C.  2:5 (0:2)

Hitem 7. kolejki niewątpliwie był mecz tytanów, mecz na szczycie pomiędzy Firmą ZK Grzybowice a Skrzydlatym Bykiem Burgery Scousers F.C.  Oba zespoły do tej pory nie zaznały smaku porażki rywalizując ze sobą łeb w łeb o mistrzostwo Katowic. Faworytem byli zabrzanie, którzy broniąc tytułu przystąpili do spotkania w najmocniejszym składzie, lecz po pierwszej połowie wszyscy mocno się zdziwili, gdy po dwóch bramkach Kacpra Stachonia to Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C. jedną nogą przekraczał próg zwycięskich drzwi. Znani z wojowniczej natury gospodarze po przerwie rzucili się do odrabiania strat i w ciągu kilku minut duet Michał Orzeszyna – Artur Koschny przywrócił meczową równowagę. Wtedy mecz nabrał rumieńców zamieniając się w widowisko godne gladiatorów. Twarda walka w każdym sektorze boiska, dobrze zorganizowana gra w defensywnie oraz udane interwencje bramkarze sprawiały, że z minuty na minutę atmosfera coraz bardziej się podgrzewała. Po wielu próbach Scousers w końcu przełamali mur obronny rywala, a bohaterem kluczowej akcji w 46. minucie był po raz trzeci Stachoń. Jego trafienie przygniotło wręcz zabrzan nie potrafiących już odrobić strat. Zdekoncentrowanie pociągło za sobą kolejne błędy boleśnie wykorzystane przez Kacpra Capigę i Jakuba Okaja. Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C.  w fenomenalnym stylu położył na deski wielką Firmę ZK Grzybowice zasiadając tym samym samodzielnie na fotelu lidera. Zabrzanie z niedowierzaniem obserwowali, jak obrona tytułu powoli przecieka im między palcami. Co prawda do końca sezonu pozostały jeszcze dwie kolejki i nadzieja będąca jedynym motorem napędowym gospodarzy. Jednakże patrząc na terminarz mało prawdopodobne jest, by „Scousersi” wypuścili z rąk taką okazję na mistrzostwo. Aczkolwiek w futbolu wszystko jest jeszcze możliwe…

AC Bogucice – Plawia Old Boys Witosa  6:12 (1:5)

Na koniec niedzielnych starć borykające się ze słabszą formą AC Bogucice podejmowały Plawię Old Boys Witosa. Mimo wszystko spodziewaliśmy się wyrównanego starcia, lecz po pierwszej połowie goście całkowicie zdominowali rywala schodząc do przerwy przy stanie 5:1. Kontaktowe trafienie w końcówce zdobył Szymon Małecki ciągle pozostawiając w sercach bogucickiego zespołu odrobinę nadziei.  Pewni siebie „Old Boysi” w drugiej połowie nieco osiedli na laurach przez co popełniali błędy skrzętnie wykorzystywane przez podopiecznych Daniela Synala. Motorami napędowymi „Zielonych” byli Kamil Lewandowski oraz Piotr Nocoń, którzy dzięki walecznej postawie stopniowo zaczęli odrabiać bramkowe straty. Hat-trick Lewandowskiego oraz gol Noconia zmniejszyły dzielący drużyny dystans tworząc dramaturgię widowiska. Przyciśnięci goście musieli jak najszybciej zareagować chcąc się ratować przez wypuszczeniem z rąk prowadzenia. Na szczęście w świetnej formie był duet Miłosz Krzak – Maciej Olczak, który w ostatnich dziesięciu minutach pogrzebał wszelkie nadzieje gospodarzy. W ogólnym rozrachunku siedem bramek Krzaka oraz dublet z czterema asystami Olczaka zapewniły Plawii cenny komplet punktów i czwartą pozycję. AC Bogucice, mimo szczerych chęci oraz determinacji zamykają spotkanie drugim trafieniem Noconia nie potrafiąc oprzeć się kolejnemu rywalowi i ponosząc przy tym piątą w rundzie wiosennej porażkę. Teoretycznie byli mistrzowie Katowic wciąż mają szansę na wyjście ze strefy spadkowej, ale muszą tutaj liczyć na potknięcie wyżej postawionych rywali. Wszystko zweryfikują dwie ostatnie kolejki.