Yesterday Team – Nankatsu 2:6 (2:3)
Czwarta niedziela marca została zainaugurowana małym starciem dolnej części ekstraligowej tabeli pomiędzy ostatnim Yesterday Team a przedostatnimi Nankatsu. Faworytem potyczki oczywiście byli Nankatsu i choć w 2. minucie to gospodarze błyskawicznie objęli prowadzenie po strzale Łukasza Szczurka, to po chwili wszystko wróciło do normy. Gol Patryka Fichny w 4. minucie oraz Marcina Musioła w 6. jeszcze szybciej odwrócił losy spotkania. Przebłysk skuteczności debiutantów ponownie miał miejsce po kwadransie gry, gdy Szczurek dołożył drugie trafienie do meczowej puli. Lecz z wyrównania nici, bo chwilę później Fichna przechyla szalę na korzyść własnej drużyny. W drugiej połowie gospodarze zbyt wiele do powiedzenia nie mieli, jak tylko dzielnie odpierać ataki rywala. Najbardziej aktywny w tej części pojedynku był Musioł, który dołożył do swojego konta jeszcze dwa gole kompletując w ten sposób hat-tricka oraz jedną asystę. Z tej korzystał kapitan Nankatsu, Piotr Krotkiewski. Nankatsu na plusie, jednakże nadal w strefie spadkowej, Yesterday Team ciągle czeka na premierowy triumf.
AC Bogucice – Firma ZK Grzybowice 2:10 (1:5)
Na to starcie czekali wszyscy uczestnicy katowickich rozgrywek. Jednakże wielki hit 15. kolejki pomiędzy AC Bogucicami a Firmą ZK Grzybowice, który miał dostarczyć nam wielu piłkarskich emocji, ostatecznie zakończył się jednostronnym pojedynkiem na korzyść podopiecznych Piotra Łabusia. Zabrzanom zależało na utrzymaniu się na fotelu lidera, toteż to oni w pierwszej połowie narzucili rywalowi warunki gry. Już po dwunastu minutach i golach Dawida Kaciuby oraz Bartosza Borowca objęli prowadzenie. Gospodarze potrzebowali dwudziestu minut, by skutecznie umieścić piłkę w siatce. Wydawałoby się, że gol kontaktowy Bogucic zmieni bieg meczu, ale Grzybowice miały inne plany na to spotkanie. Bez żadnej taryfy ulgowej goście wykorzystali chwilowy brak koncentracji przeciwnika i w ciągu ostatnich czterech minut powiększyli bramkowy dorobek o dwa trafienia Artura Koschnego i jedno Andrzeja Winiarskiego. Solidna przewaga do przerwy pozwoliła Firmie ZK nieco uspokoić grę i kontrolować jej tempo. Druga odsłona z początku okazała się być jeszcze bardziej wyrównana dopóki w 42. minucie Mateusz Komor nie przerwał bramkowej ciszy. Minutę później swoją stuprocentową akcję wykorzystali gospodarze za sprawą Gustawa Tomkowicza. I tak jak w końcówce pierwszej połowy, tak też ostatnie minuty drugiej części należały zdecydowanie do zawodników Łabusia. Dwa gole Borowca oraz jedno trafienie Komora i Koschnego przypieczętowały Firmie ZK Grzybowice niezwykle ważne zwycięstwo nad AC Bogucicami, które pokornie musiały uznać wyższość mistrza minionego sezonu, a przy tym zejść na trzeci schodek podium. Nikt z pewnością nie spodziewał się, że tak potoczy się jeden z najbardziej wyczekiwanych pojedynków Ekstraligi. Niestety mecz meczowi nierówny, a tej niedzieli w formie niewątpliwie byli zabrzanie z Grzybowic.
Snowkids – Falcons 7:0 (4:0)
Piłka nożna bywa nieprzewidywalna, o czym na własnej skórze przekonali się Falcons doznając srogiej porażki z rąk Snowkids. Sugerując się tabelą i ostatnimi wynikami „Sokołów”, w tym sensacyjnego zwycięstwa nad Firmą ZK Grzybowice, nie było innego wyjścia, jak pokonać niżej notowanych gospodarzy i coraz bardziej przybliżyć się do podium. Z takim założeniem na murawę z pewnością wyszli goście, lecz rzeczywistość okazała się nadzwyczaj brutalna. Jeden błąd pociągnął za sobą kolej rzeczy, z których „Falconsi” nie potrafili się wykaraskać. Czterobramkowa przewaga Snowkids do przerwy, po zmianie stron została powiększona o kolejne trzy gole, dzięki czemu spotkanie zakończyło się sensacyjnym pogromem. Falcons nie potrafili odeprzeć ataków rywala, którzy praktycznie bez problemów przedzierali się przez ich linię obronną. Najskuteczniejszy był Dominik Cieszyński zamykając udany występ dubletem. Obok niego gola i asystę zanotował Bartosz Marędowski. Snowkids na ósmej lokacie z formą sprzed sezonu, tymczasem Falcons, mimo iż wciąż pilnują czwartego miejsca, z pewnością smak gorzkiej porażki będą czuć jeszcze jakiś czas.
FC Jaśkowice – Markneto Scousers 4:5 (1:2)
Im bliżej wieczornych godzin, tym na boiskach Ekstraligi temperatura rywalizacji coraz bardziej się podgrzewała. Niezwykle emocjonujące starcie towarzyszyło nam podczas konfrontacji FC Jaśkowic z Markneto Scousers. Wyrównana walka przyniosła pierwsze bramki w okolicach kwadransa. W 14. minucie Oliwier Janosz dał prowadzenie „Scousersom”, które mgnieniu oka zostało zniwelowane przez Rafała Nierząda. Goście przewagę odzyskali w 20. minucie po strzale Patryka Pytlewskiego i utrzymali ją już do przerwy. Druga połowa była jeszcze bardziej dynamiczna. W 35. minucie Pytlewski udzielił się po raz drugi, lecz przeciwnik ponownie znalazł sposób, by uprzykrzyć życie Pawłowi Zgodzińskiemu. Trafienie Dawida Szatnego długo nie nacieszyło gospodarzy, bowiem w 40. minucie Markneto z Pytlewskim na czele zmienia wynik. W 44. minucie Kosma Zawada podwyższył przewagę, co tylko przybliżyło zawodników w czerwono-żółtych trykotach do wygranej. Nie mający nic do stracenia gospodarze rzucili się do odrabiania strat i zmiana na ofensywny styl przyniosła oczekiwane efekty. Bohaterem dwóch ostatnich bramek dla Jaśkowic w 46. i 49. minucie był Gabriel Spyra. Niestety zabrakło już czasu, by urwać rywalowi przynajmniej ten jeden punkt. FC Jaśkowice walczyły do ostatniego tchu zostawiając na murawie serce, płuca i charakter, lecz szczęście dopisało lepszemu. Gospodarze na siódmej pozycji, Markneto Scousers na miejscu piątym.
Plawia Old Boys Witosa – DSA Team 2:2 (2:2)
W kolejnym pojedynku rękawice skrzyżowała Plawia Old Boys Witosa oraz DSA Team. Mecz miał dwa obrazy, bowiem wszystko co najciekawsze działo się w pierwszej połowie. W zawody z przytupem weszli gospodarze, dzięki dwójkowej akcji Dawida Jakubczyka i Daniela Wodnioka z 5. minuty. Chwilę później remis przywrócił Szymon Janik. Po kwadransie gry Jakubczyk po raz drugi wykorzystał asystę Wodnioka powtórnie wyprowadzając Plawię na prowadzenie. DSA Team uratowało się tuż przed przerwą wyrównującą bramką Łukasza Kołakowskiego. W drugiej połowie bramek nie ujrzeliśmy, mogliśmy za to podziewać świetną grę bramkarzy oraz linii defensywnej obydwu zespołów. Remis podzielił zespoły punktami, wobec czego każda ze stron na tym skorzystała. DSA Team zanotowali skok na szóste stanowisko, „Old Boysi” z kolei wykorzystując potknięcie AC Bogucic zajęli ich miejsce triumfując już na fotelu wicelidera.
PKS Gołąb Ławki – JUŻ CZAS BARBERSHOP No Name Team 4:3 (2:3)
Ostatnia bitwa Ekstraligi skonfrontowała ze sobą dwóch beniaminków. Wicemistrz poprzedniego sezonu 1 Ligi – PKS Gołąb Ławki – zmierzył się z mistrzem pierwszoligowego podwórka, JUŻ CZAS BARBERSHOP No Name Team. To nie był łatwy pojedynek dla obydwu stron, o czym z biegiem meczu się przekonaliśmy. Jako pierwsze na prowadzenie wyszły „Gołębie” po bramce Bartosza Jasiulka w 12. minucie. Goście nie czekali długo z odpowiedzią, a tej udzielił w 16. minucie Wiktor Cioch. To było sześć minut Ciocha, który nie tylko wyrównał wynik, ale również przechylił go na swoją szalę kompletując hat-tricka. Tuż przed przerwą Szymon Kaizik zmniejszył dzielący drużyny dystans pozostawiając wciąż PKS w grze. Początek drugiej transzy to kolejna akcja Kaizika zwieńczona drugim golem Jasiulka, dzięki czemu na tablicy wyników mieliśmy emocjonujące 3:3. I gdy wydawało się, że wraz z uciekającym czasem sędzia tylko zagwiżdże po raz ostatni, w 50. minucie Kacper Banaś w dramatycznych okolicznościach rzutem na taśmę wręcz wyszarpał z rąk rywala praktycznie pewne punkty. PKS Gołąb Ławki zwyciężył jesienią, powtarza swój wyczyn i wiosną. Porażka zrzuciła JUŻ CZAS BARBERSHOP No Name Team do strefy spadkowej, „Gołębie” tuż nad nią.