EKSTRALIGA: CJDR Katowice i Chelsea Kenzo wyszarpują remisy. Na szczycie tabeli walka łeb w łeb nadal trwa

5.Kolejka:

FC Internationale – PKS Gołąb Ławki  1:9 (0:3)

Wojciech Gemborys po raz kolejny świeci najjaśniej w szeregach PKSu Gołąb Ławki. Tym razem jego hat-trick między innymi pomógł „Gołębiom” w totalnej deklasacji FC Internationale. Jest to trzecia porażka Ukraińców w tym sezonie i co więcej, najbardziej dotkliwa. Goście rozpoczęli spotkanie pewnie prowadząc do przerwy trzema bramkami. Tuż po zmianie stron kontaktowego gola zdobyli gospodarze po strzale Oleksandra Kovalenki. I to by było na tyle, jeśli chodzi o osiągnięcia FC Internationale w tym meczu. PKS całkowicie zdominował przeciwnika sukcesywnie go punktując. Efekt , 9:1 na protokole sędziowskim. Obok Gemborysa dubletem popisali się Dawid Pułtorak oraz Szymon Gemborys. „Gołębie” umocniły się na czwartej lokacie, natomiast FC Internationale oczko niżej ze stratą trzech punktów.

FC Jaśkowice – Chelsea Kenzo  4:4 (1:1)

W późniejszych godzinach kolejne spotkania dostarczyły nam nie lada emocji. W jednym z nich FC Jaśkowice podejmowały znajdującą się w strefie spadkowej Chelsea Kenzo. Mecz od pierwszego gwizdka obfitował w zaciętą rywalizację. Już w 2. minucie Błażej Madejczyk otworzył wynik dając prowadzenie Chelsea. Gospodarze długo czekali na błąd rywala i dopiero w 18. minucie zdołali przełamać jego defensywę. Na listę strzelców wpisał się Karol Nierząd. Jednobramkowy remis do przerwy musiał zwiastować prawdziwe widowisko w drugiej odsłonie. Sędzia ledwo rozpoczął połowę, a w 28. minucie Dominik Całka znów wprawił kibiców z Czeladzi w euforię. Ich radość nie trwała długo, bowiem minutę potem, tym razem Rafał Nierząd, wyrównał pojedynek. Na tym zawodnicy obydwu drużyn nie poprzestali, w 36. minucie Madejczyk po raz drugi wpisał się na strzelecką listę. FC Jaśkowice ani myślały poprzestawać na atakach, w 42. minucie Gabriel Spyra wykorzystując podanie Rafała Nierząda sprawia, że gospodarze po raz trzeci doganiają wynik. Chwilę potem, dokładnie w 48. minucie, po raz pierwszy w tej bitwie to ekipa z Jaśkowic wyszła na prowadzenie po drugiej bramce Spyry. Wydawało się, że nic już im nie stanie na drodze ku zwycięstwu, lecz w 49. minucie rzutem na taśmę Mateusz Ryczko ratuje gości od porażki. Po pełnym adrenaliny widowisku zespoły dzielą się sprawiedliwie punktami, a co za tym idzie, Chelsea niezmiennie w czerwonej strefie, z kolei FC Jaśkowice jeszcze szczęśliwie tuż nad nią.

CJDR Katowice – Stara Gwardia  5:5 (2:2)

Równolegle na drugim boisku swoje starcie toczyły ekipy CJDR Katowice ze Starą Gwardią. Tutaj już po czterech minutach gospodarze objęli dwubramkową przewagę po golach Adriana Pietrzyka oraz Damiana Sadowskiego. „Gwardziści” swój pokaz siły zademonstrowali w drugich dziesięciu minutach. Dublet Adriana Frańczaka przywrócił gości do gry i po przerwie mogliśmy oglądać nadchodzące widowisko od nowa. Tym razem z przytupem mecz rozpoczęli przyjezdni, w 31. minucie Piotr Gacioch zwieńczył pewnym strzałem podanie Frańczaka. Popełniony błąd CJDR szybko zdołało naprawić, w 35. minucie Pietrzyk ponownie zaskoczył Dawida Pietrusińskiego. Jednakże apogeum emocji nadeszło w ostatnich minutach starcia. Gacioch po raz drugi w 40. oraz Eugene Grui w 46. minucie stali się wybawcami Starej Gwardii przybliżając ją do coraz pewniejszego triumfu. Lecz katowiczanie nie powiedzieli jeszcze ostatniego zdania. W dramatycznych okolicznościach okraszonych presją czasu rzucili wszystkie karty na stół. Asem w rękawie okazała się obecność niezawodnego Sadowskiego, który 48. minucie przywrócił kolegom wiarę w korzystny wynik. Pokrzepieni nadzieją gospodarze wylali ostatnie krople potu, by w 50. minucie dokonać czegoś niemożliwego. Po składnej akcji całego zespołu i asyście Pietrzaka, Kamil Kopeć uratował sensacyjnie CJDR przed porażką przerywając fatalną passę. Co prawda remis nie wyciągnął ekipy z dołu tabeli, ale mocno dał do zrozumienia, że utrzymanie w Ekstralidze ciągle jest możliwe. Stara Gwardia, mimo głupiej utraty oczek, nie spadła z podium, ciągle na trzecim schodku.

Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C. – KS Silesia Katowice  12:5 (4:2)

Nie potrafiąca się odnaleźć w gronie najlepszych Silesia Katowice w niedzielny wieczór wyszła na murawę stoczyć bój ze Skrzydlatym Bykiem Burgery Scousers F.C. Z góry skazani na porażkę katowiczanie mieli tylko jeden cel, uniknąć mocnego nokautu. I ku zdziwieniu wszystkich naszpikowany skład gości w pierwszej połowie grał z obrońcą tytułu, jak równy z równym. Po pierwszych dziesięciu minutach mieliśmy remis po golach Dominika Brzozowskiego oraz wyrównującym Wojciecha Zagórskiego. Silesia stworzyła solidną linię oporu, która została przerwana w 18. minucie przez Kacpra Majewskiego. Ta chwila odcisnęła piętno na późniejszym przebiegu spotkania. Zanim goście na nowo uformowali szyk, Scousers za sprawą Kosmy Zawady dwukrotnie przedarli się w pole karne i podwyższyli przewagę. Mimo dekoncentracji w 24. minucie Tomasz Golasowski zdołał jeszcze zminimalizować dzielący zespoły dystans. Wierzyliśmy, że przerwa ureguluje formację Silesii, lecz odpoczynek zdecydowanie był na korzyść Skrzydlatego Byka. Gospodarze całkowicie przejęli inicjatywę i sukcesywnie punktowali przeciwnika. Raz za razem powiększali swój bramkowy dorobek w efekcie zmuszając Silesię do bolesnej kapitulacji. Oczywiście goście walczyli, ile sił w nogach, jednak gole Zagórskiego, Golasowskiego i Dawida Prusko tylko zmniejszyły rozmiar kolejnej, nieuniknionej, sromotnej porażki. Bohaterem Scousers w drugiej połowie był autor pięciu bramek i trzech asyst, Szymon Zielonka. Hat-trickim występ zakończył Majewski, z kolei Brzozowski wraz z Zawadą popisali się dubletem. Skrzydlaty Byk Burgery Scousers F.C. nadal bez porażki pewnie dotrzymuje Firmie ZK kroku w biegu po mistrzostwo.

PGG Hajery – Firma ZK Grzybowice  1:3 (0:2)

Znająca wyniki rywali Firma ZK Grzybowice miała tego dnia jeden cel – zwyciężyć. Bo tylko tak mogła utrzymać się na fotelu lidera. I choć pojedynek z Hajerami nie należał do łatwych, zabrzanie wzorowo się z niego wywiązali. Konsekwentna gra pomogła gościom objąć dwubramkowe prowadzenie do przerwy po golach Mateusza Górki i Bartosza Borowca. Tuż po niej trafienie do puli dorzucił Artur Koschny, dzięki czemu podopieczni Piotra Łabusia ze spokojem mogli kontrolować przebieg gry. Gospodarze dwoili się i troili, lecz nie potrafili się przedrzeć przez defensywę przeciwnika, a tym bardziej znaleźć sposobu, by pokonać Arkadiusza Żerdzińskiego. Jedynie Adam Furman zdołał skierować szczęśliwie piłkę do siatki. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zmianę wyniku, bowiem już nikt nie wpisał się do sędziowskiego protokołu. Firma ZK Grzybowice po raz piąty zgarnia komplet punktów, dzięki czemu umacnia się na szczycie tabeli. PGG Hajery, po krótkiej udanej serii, znowu pogrążają się w złej passie i schodzą na szósty szczebel ligowej drabiny.