4 LIGA: Drzwi sezonu 2024/2025 KLS oficjalnie otwarte!

1.Kolejka:

Wybrzeże Klatki Schodowej – FC Witosa  4:1 (1:1)

Pierwszymi zespołami, które przecięły wstęgę nowego sezonu 2024/2025 było Wybrzeże Klatki Schodowej i FC Witosa. Weterani rozgrywek inaugurację rozpoczęli od potyczki z nowicjuszem i już po bramce Patryka Króla w 8. minucie mogli celebrować gola otwierającego nie tylko to spotkanie, ale i cały sezon. Goście długo szukali dogodnej okazji na wyrównanie, ta nadarzyła się dopiero przed gwizdkiem kończącym pierwszą część gry. Wówczas do siatki trafił Alex Werens. FC Witosa jak na debiutanta dzielnie się broniło, lecz masowe ataki gospodarzy w końcu musiały przynieść cenne bramki. W ciągu ostatnich dziesięciu minut Jakub Czarnuch, Karol Gołębiewski oraz Dariusz Komandera pozbawili rywala wszelkich nadziei na jakiekolwiek punkty. Doświadczenie wygrało i zapewniło WKSowi udany start w sezon.

FC Victoria Katowice – Electric Team Katowice  2:5 (2:1)

W kolejnym sobotnim spotkaniu z debiutantem za to nie poradziła sobie Victoria Katowice ulegając Electric Team. Co więcej to goście jako pierwsi odpalili ogień po bramce Piotra Olesińskiego w 11. minucie. Victoria błyskawicznie odpowiedziała na zadany cios golem Jakuba Bogusiaka i mecz mógł rozpocząć się od nowa. Trafienie do szatni dające gospodarzom prowadzenie wbił rywalowi Mustafa Nurmanbetov. Druga odsłona była równie zacięta i jak się potem okazało nieprzewidywalna. Warto dodać, że w ekipie Electric szeregi zasiliły dwie Panie, które miały duży udział w końcowym zwycięstwie swojej drużyny. Przełom nastąpił w 42. minucie, gdy Emil Kumorek wykorzystując podanie Zuzanny Świątek doprowadził do wyrównania. Minutę później Magdalena Knysak sensacyjnie przechyliła szalę na swoją korzyść umieszczając w swoim debiucie piłkę w siatce rywali. Dramaturgia starcia wzrastała wraz z uciekającymi minutami, a najlepsze dopiero miało nadejść. W 49. minucie Mateusz Krzemiński podwyższył wynik, po czym w ostatniej minucie Olesiński w duecie ze Świątek wbili Victorii gwoździa do trumny. Fenomenalny comeback nowicjuszy zwieńczony damskim akcentem, to przepis Electric Team Katowice na start w nowy sezon.

Pa’Larmo Katowice – FC Gwiazda Borki  5:3 (3:0)

W trzecim meczu sobotniego terminarza mieliśmy okazję przywitać zespół Gwiazdy Borki, który pod wodzą Dawida Zborowskiego został reaktywowany, by w nowym obliczu powalczyć o ligowe punkty. Rywalem Gwiazdy była debiutująca w rozgrywkach, lecz ze znajomymi twarzami w składzie, ekipa Pa’Larmo Katowice. W tym przypadku ciężko było wyłonić faworyta, bowiem obie strony miały szanse na inauguracyjny triumf. Po pierwszej połowie w zdecydowanie lepszej sytuacji znaleźli się gospodarze, którzy po dwunastu minutach, ku zaskoczeniu Gwiazdy, objęli szybkie prowadzenie. Na listę strzelców wpisali się Dominik Kałkowski, Daniel Zając oraz Kamil Strokosz. Zszokowani przebiegiem sytuacji goście zostali zmuszeni do ofensywy. Trafienie kontaktowe w 29. minucie zanotował Krzysztof Rawiak przywracając nadzieje „Gwieździstym”. W 32. minucie Damian Terlecki stanął przed szansą zmniejszenia przewagi rywala, lecz jego strzał z rzutu karnego został wybroniony przez Dominika Rado. Ekipa z Borek nie zniechęcała się budując kolejne podbramkowe akcje. W 38. minucie ponownie Rawiak wprawił w euforię swoich kolegów. Zapędy rywala ostudził chwilę potem Strokosz wykorzystując podanie Kałkowskiego. W 47. minucie Terlecki zrehabilitował się świetną asystą do Tomasza Gila. Jednakże tego dnia plac gry należał do duetu Kałkowski – Strokosz, gdzie tym razem Kałkowski wykazał się szóstkową skutecznością. La’Parmo Katowice zwycięża w debiucie stając się ciekawym kandydatem do miejsca w czołówce tabeli.

KS Silesia Katowice II – FC Shadows  0:24 (0:10)

Bolesny falstart zanotowała Silesia Katowice II ponosząc sromotną klęskę z FC Shadows. Był to najwyższy rozmiar porażki spośród wszystkich lig podczas otwarcia nowego sezonu. Debiutująca w rozgrywkach drużyna gości z pewnością nie spodziewała się tak łatwego meczu, a tym bardziej znakomitej strzeleckiej serii. Najskuteczniejszymi egzekutorami „Shadowsów” z sześcioma bramkami na koncie byli Justyn Sławik oraz Mateusz Smolawa. Pięć goli zanotował Łukasz Janik, z kolei hat-tricka do puli między innymi dorzucił Adrian Michna. FC Shadows zamknął Silesię II we własnym polu karnym i w tym jednostronnym boju dosłownie zmiażdżył katowicką kadrę.

Zeszło FC – Szare Szeregi  4:5 (1:3)

Sobotni terminarz udało nam się zamknąć widowiskową batalią pomiędzy Zeszło FC a Szarymi Szeregami. Stary No Name Team II w tej rywalizacji był faworytem i po pierwszej połowie skutecznie dowiódł faktom. Jednakże o prowadzenie nie było tak łatwo, bowiem to gospodarze po kwadransie gry mogli cieszyć się z bramki Dominika Papaja rozwiązującej worek. Goście uderzyli z impetem kilka minut później zyskując utraconą przewagę za sprawą Kamila Woźniaka, Sebastiana Kica oraz Patryka Wojdy. Początek drugiej odsłony był popisem Kica, który wykazał się świetnym przeglądem pola asystując Piotrowi Górskiem i Danielowi Hornikowi. Gospodarze nie zamierzali składać broni, wykorzystując chwilowe uśpienie przyjezdnych przejęli inicjatywę w ostatnim kwadransie meczu. Dwa podania Papaja do Patryka Bożka szybko zmniejszyły dzielący drużyny dystans. W 49. minucie Wojciech Zając przyprawił przeciwnika o szybsze bicie serca, które w samą porę ustabilizował sędzia odgwizdując koniec tej zażartej bitwy. Szare Szeregi nie pozwoliły sobie wyszarpać trzech punktów, Dawid Buchta niejednokrotnie ratował swoich kolegów z opresji, a Zeszło FC należą się słowa uznania za walkę do ostatniego tchu.

The Whites Siemianowice – Liść Dębu  2:3 (1:2)

W jedynym zaplanowanym na niedzielę meczu 4 Ligi udział wzięli The Whites Siemianowice podejmując rękawice z Liściem Dębu. Gospodarze potrzebowali piętnastu minut, by cieszyć się z prowadzenia po golu Patryka Szymońskiego. Przyjezdni nie zwlekali z ripostą wypuszczając w pole karne Kamila Abramka. W 21. minucie Łukasz Makarowski podwyższył wynik, co wzmocniło pewność siebie jego drużyny. Abramek bez wątpienia był motorem napędowym Liścia Dębu, czego dowodem była druga asysta zawodnika , tym razem zamieniona na bramkę przez Michała Skrzypkowskiego w 28. minucie. Chwilę później Skrzypkowski niestety sprawił rywalowi niespodziewany prezent niefortunnie kierując piłkę do własnej siatki. Na szczęście ta wpadka nie odbiła się na końcowym rezultacie i to Liść Dębu udanie zwieńczył harmonogram czwartoligowych potyczek.