Nikisz Thunders – Crazy Boys 24 7:7 (2:3)
Nikisz Thunders i Crazy Boys 24 na swoje pierwsze punkty musieli czekać do czwartej kolejki. Ale by je zdobyć potrzebne były niezliczone pokłady energii oraz wielkie płuca, ponieważ żadna z drużyn ani myślała się poddawać. Pełne dynamiki widowisko obfitowało w emocje od gwizdka arbitra rozpoczynającego tą szaleńczą walkę. Jako pierwsi worek z bramkami rozwiązali gospodarze po strzale Michała Wowera w 3. minucie. Crazy Boys 24 potrzebowali kwadransa, by rozwinąć skrzydła i przejąć inicjatywę. Dwa gole Krzysztofa Rawiaka oraz jeden Pawła Pluszke diametralnie zmieniły bieg spotkania. Co ciekawe przy wszystkich akcjach czynny udział brał Vitalii Pshenychnyi, który poczęstował kolegów idealnymi asystami. Nikisz zdołał jeszcze odpowiedzieć przed przerwą trafieniem Mikołaja Poloka. Polok przyszedł Nikiszowi na ratunek przede wszystkim po zmianie stron kompletując hat-tricka po celnych strzałach w 33. i 34. minucie. Chwilowe prowadzenie gospodarzy znów zostało przyćmione ofensywnymi akcjami „Szalonych Chłopców”. Bramki Aliaksandr Ishekau, Pluszke oraz kolejne dwa trafienia Rawiaka wydawałoby się przybliżyły gości do pewnego już zwycięstwa. Lecz dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe, a wiara i nadzieja mogą przenosić nawet góry. Z takim założeniem, nie mając nic do stracenia, spotkanie dokończyły „Grzmoty”. Na czele z Polokiem postawili wszystko na jedną kartę i ryzyko się opłacało. Dwa gole Poloka – w 46. i 49. minucie – po dwóch asystach Tomasza Nabiałkowskiego zmniejszyły dystans, natomiast trafienie Wowera w 50. minucie w tych jakże dramatycznych okolicznościach uratowało Nikiszowi jakże cenny punkt. Niedosyt po stronie Crazy Boys 24, euforia w obozie gospodarzy. Niemniej obie drużyny zanotowały pierwsze w sezonie punkty, które być może odbiją je od ligowego dna.
FC Internationale – Stara Gwardia 2:0 (1:0)
FC Internationale nie bierze jeńców, o czym przekonała się Stara Gwardia stając się czwartą na liście Ukraińców drużyną, która nie potrafiła przełamać oporu rywala. I choć „Gwardziści” mocno postawili się gospodarzom, to jednak ten najważniejszy akcent w postaci skuteczności był po stronie nowego lidera 1 Ligi. Zwolennicy FC Internationale na pierwszą bramkę musieli czekać do 17. minuty, gdy do siatki trafił Dmytro Buiovskyi. Kolejny pokaz umiejętnego zwieńczania akcji dał na początku drugiej odsłony Pavlo Derkach podwyższając przewagę, a zarazem zamykając strzelecką listę tego pojedynku. Stara Gwardia szukała swoich okazji, próbowała wszelkich sztuczek, ale doświadczeni Ukraińcy nie ułatwili przeciwnikowi zadania nie pozwalając mu odskoczyć od dołu tabeli.
MKS Balkony – Ajaak 4:4 (1:1)
Emocjonujących starć podczas niedzielnych zawodów jeszcze nie koniec, bowiem konfrontacja MKSu Balkony z Ajaak również owiana była dawką niezapomnianych wrażeń. Tą, już w 1. minucie, zaserwował nam Kamil Bartoszek otwierając wynik spotkania. Goście udzielili odpowiedzi w 10. minucie wypuszczając Dawida Zborowskiego w sidła defensywy rywala. Więcej w tej części meczu strzeleckich akcentów nie zobaczyliśmy. Bramki zaczęły padać dopiero w drugiej połowie. Tym razem Ajaak wyszło na prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się Olaf Buja. Na zegarku sędziego uciekały nieubłaganie kolejne minuty, a unoszący się nad murawą bitewny kurz tylko podsycał gorącą atmosferę. W 43. minucie Szymon Janik przerwał ciszę doprowadzając do remisu. MKS nie zatrzymywał się w swoich szarżach wykorzystując chwilowe rozluźnienie przeciwnika. Bramki Bartoszka oraz Bartka Makosia przybliżyły gospodarzy do zwycięstwa. Ajaak resztkami sił dokonało cudu udowadniając, że wszystko jest możliwe. W 49. minucie Maciej Klukowski strzelił gola przywracającego cień nadziei. Nadziei, która w 50. minucie za sprawą Filipa Gawina uratowała Ajaak niezwykle istotny punkt. MKS Balkony może pluć sobie w brodę tracąc na własne życzenie przewagę w ostatnich minutach, tym bardziej że po niedzielnych rozgrywkach znajduje się szczebel niżej od swojego konkurenta.
Chelsea Kenzo – KS Kreple Ochojec 5:2 (3:0)
Po świetnym wejściu Krepli Ochojec w sezon długo czekaliśmy na to, czy znajdzie się ktoś, kto stawi czoła obecnemu liderowi. Dopiero Chelsea Kenzo w czwartym tygodniu musiała zweryfikować formę ochojczan. Prowadzenie Chelsea przyszło zaskakująco szybko, bo już po pierwszej połowie gospodarze zdobyli trzybramkową przewagę po golach Mateusza Ledwonia i dwóch Kamila Kubana. Linię oporu ekipy z Czeladzi w 34. minucie przełamał niezawodny Piotr Makowski przywracając Kreple do żywych. Lecz w 41. minucie Kuban staje się współautorem bramki Artema Nazoli coraz bardziej przybliżając swój zespół do ważnego triumfu. Makowski nie dawał za wygraną popisując się ponownie snajperskim zmysłem. Wszelkie wątpliwości rozwiał w 44. minucie Przemysław Trzcina wbijając ostatecznie gwoździa do trumny Kreplom. Zwycięstwo Chelsea podrzuciło byłego ekstraligowca na drugi schodek podium, za to gości porażka drogo kosztowała, spadek ze szczytu tabeli na czwartą lokatę. Niemniej jednak nic jeszcze nie jest przesądzone, gra toczy się dalej.
Skład Węgla i Papy Katowice – KS Silesia Katowice 6:5 (2:0)
Interesujących pojedynków na pierwszoligowym podwórku jeszcze nie koniec, bo godne obejrzenia starcie było podczas konfrontacji Składu Węgla i Papy Katowice z Silesią Katowice. Brak kilku czołowych zawodników w szeregach gości zauważalny był po pierwszej połowie, która należała do S.W.i.P. Bramki Leszka Jańczyka po kwadransie gry oraz Michała Węgrzyna tuż przed przerwą pozwoliły na bezpieczne kontrolowanie przebiegu spotkania. Prawdziwa draka rozpoczęła się po zmianie stron, gdy Damian Terlecki zdobył gola kontaktowego. W 31. minucie Krzysztof Szymała oddalił zagrożenie, lecz chwilę później grę na swoje barki wziął będący tego dnia w wyśmienitej formie Jakub Tomczak. S.W.i.P. nie ustępował ciągle uciekając rywalowi, tym razem po celnych strzałach Michała Męczeńskiego i Adama Lagi. Gdy wydawało się, że gospodarze jedną ręką otwierają drzwi zwycięstwa, Tomczak w ciągu trzech minut rozwiał w proch nadzieje zawodników w czarno-białych trykotach. Cudowny comeback Silesii tylko podgrzał gorącą już atmosferę spotkania. Zbytnia ofensywa wiązała się z odsłonieniem linii obronnej, co zdążył jeszcze wykorzystać Laga pieczętując z trudem wyszarpane zwycięstwo.
Drive Shaft – FC Uwolnić Barabasza 7:1 (4:0)
Wśród niedzielnych wojaży tylko Drive Shaft pewnym krokiem sięgnął po laur pokonując gładko FC Uwolnić Barabasza. Podopieczni Bartłomieja Lesznera, który w tym spotkaniu zanotował dwa gole i dwie asysty, mieli absolutną przewagę, co też konsekwentnie to wykorzystali. Rządzili na boisku narzucając rywalom własne warunki gry, z kolei liczne akcje oraz determinacja w zdobyciu punktów podrzuciła Drive Shaft na najniższe miejsce podium. Bohaterem trzeciego już w sezonie zwycięstwa gospodarzy został autor pięciu bramek, Mateusz Olek. Tymczasem trafienie honorowe dla bezradnych tamtego wieczoru „Barabaszy” strzelił Patryk Jas.